Pierwszy dzień mistrzostw rozpoczęliśmy bardzo wcześnie, bo już o godzinie 6.15 . Po odmówieniu Jutrzni, zjedzeniu śniadania, spakowaniu potrzebnych rzeczy wyruszyliśmy na mszę do kolegiaty Najświętszego Serca Pana Jezusa w Skierniewicach. Eucharystii przewodniczył bp. łowicki Andrzej Dziuba. Po mszy wyruszyliśmy w dalszą drogę, ponieważ hala, na której nasza grupa rozgrywa mecze znajduje się kilkanaście kilometrów od naszego miejsca zamieszkania – w Bolimowie.
Humory wszystkim dopisywały do pierwszego meczu, który przyszło nam rozegrać z ministrantami z Rawy Mazowieckiej. Rozgrywka miała bardzo dramatyczny przebieg. Prowadziliśmy juz 2:0 po bramkach Bartka Moskala. Niestety z czasem zaczęliśmy popełniać błędy, które nasi przeciwnicy skrzętnie wykorzystywali. Wyszli na prowadzenie 3:2. Wtedy jeszcze wyrównaliśmy po bramce Patryka Moskala, ale dalej strzelała już tylko drużyna przeciwna. Ostatecznie przegraliśmy 3:5. A do tego kontuzji kciuka nabawił się nasz bramkarz.
Drugi mecz graliśmy z ministrantami parafii św. Katarzyny w Czernięcinie. W podstawowym składzie nastąpiły dwie ważne zmiany. W bramce stanął Romek Szafranek. Powodem była kontuzja kciuka Karola Pitery. Nic groźnego mu się nie stało, ale ratownik medyczny zalecił, aby odpoczął przynajmniej jeden mecz. Oprócz tego w polu pojawił się Bartek Klimek. Mecz miał zupełnie inny przebieg niż wcześniejszy. Od początku naszej drużynie nie kleiła się gra. W efekcie przegraliśmy 4:1. Honorową bramkę strzelił Bartek Moskal. W efekcie, na półmetku rozgrywek, nasza sytuacja w grupie stała się bardzo trudna. Zajmowaliśmy ostatnie miejsce z zerową zdobyczą punktową.
Trzeci mecz był tym z gatunku o wszystko. W wyniku układu tabeli teoretycznie nasz awans z grupy cięgle był możliwy z drugiego miejsca. Trzeba było wygrać oba pozostałe mecze, no i czekać na to, jak zagrają przeciwnicy. Drużyna podeszła do tego meczu odnowiona mentalnie, co widać było po ich postawie przed meczem, minach, rozmowach i zachowaniu. Na boisku w końcu widzieliśmy grę piłką, budowanie akcji z jakimś pomysłem. Zabrakło niestety wykończenia. Ani jedna z naszych akcji nie zakończyła się zdobyciem bramki. Tymczasem nasi przeciwnicy zdobyli aż dwie. W efekcie ponieśliśmy trzecią porażkę na tym turnieju i pozostał nam już tylko mecz o honor. Na pocieszenie zostaje tylko opowiedzieć, że zagraliśmy jak polska reprezentacja podczas minionego mundialu.
Ostatni mecz z ministrantami z Kiełpina Górnego był meczem wyrównanym. Na boisku nie wyglądaliśmy źle, ale nie przełożyło się to na końcowy sukces. Mecz przegraliśmy 2:3, ale ozdobą spotkania była bramka Bartka Klimka.
Po tej porażce pozostało nam pakować walizki. Zjedliśmy kolację, a potem ruszyliśmy w powrotną drogę. Tegoroczny wyjazd na mistrzostwa nie był dla nas udany sportowo. Trzeba wyciągnąć wnioski z tej lekcji i patrzeć w przyszłość. Poniżej kilka zdjęć z wyjazdu. Dziękujemy wszystkim, którzy nam kibicowali.